niedziela, 26 września 2010

Ognisko nad jeziorem Marchowo

Pt wieczór, 24.09.2010.
Odległość: 16km w jedną stronę.
Trasa biegnie maksymalnym skrótem z Witomina na Bojano (90% to drogi polne i leśne, 10% asfaltem). Na wysokości Kielna dołącza do nas pozostała część ekipy i razem kierujemy się nad jezioro Marchowo w poszukiwaniu miejsca na ognisko. Drewno mieliśmy własne (jedna osoba była samochodem) więc z rozpaleniem nie było problemu. Wokół cisza i spokój, czasem w krzakach słychać było jakieś zwierzę, troszkę dalej przebiegł lis, jeden podszedł nawet dość blisko, i albo był oswojony albo wściekły bo nasze próby przepłoszenia nie bardzo na nim robiły wrażenie.. W końcu sobie poszedł.. Możliwe, że przyciągnął go zapach pieczonych kiełbasek. Na świeżym powietrzu jednak tak wszystkim smakowały, że lisowi się nie dostało ani kawałka..
Powrót tą samą drogą którą przyjechaliśmy.. Trzeba przyznać, że prognozy się sprawdziły i pogoda dopisała, niebo było bezchmurne.. odcinki leśne bezwietrzne ;-) a w odkrytym terenie czasem wiał nawet ciepły wiatr.. Wypad na tyle udany, że na pewno go jeszcze powtórzymy.. :-)

Linki: - mapa -

jez.Marchowo - ognisko at EveryTrail
EveryTrail - Find trail maps for California and beyond

niedziela, 12 września 2010

Na skróty z Koleczkowa

Ndz. 12.09.2010. Kolejny piękny, słoneczny dzień. Wróciło lato! :-)
Na dziś zaplanowałem sobie krótki wypad na 3h, ok 40km.
Celem było sprawdzenie kilku ścieżek do późniejszego wykorzystania przy planowaniu dłuższych tras. Jak dotąd drogę przez Koleczkowo na Witomino przyszło mi pokonywać nie raz i zawsze kto by wycieczkę nie prowadził cisnęliśmy asfaltem prawie do samego Chwarzna.. Dzisiaj udało mi się sprawdzić alternatywną trasę, wiodącą polnymi ścieżkami a do tego krótszą.. Całość okazała się przejezdna, żadnych ślepych uliczek, niewiele wzniesień, trasa szybka. Na pewno wykorzystam przejechane odcinki planując przyszłe wycieczki.. polecam!

Fotki w galerii wydawać się mogą troszkę nużące.. starałem się ująć nawierzchnię pokonywanych ścieżek, także na zdjęciach same drogi :-P

Linki: - mapa -

Na skróty z Koleczkowa at EveryTrail
EveryTrail - Find trail maps for California and beyond

sobota, 11 września 2010

Light ścieżkami rowerowymi na PGE Arena Gdańsk

Ndz. 05.09.2010r. Deszczowy ranek wymusił na nas zmianę planów. O godz. 8.30 zdecydowaliśmy, że odpuszczamy planowane na dziś Gniewino. Nikomu nie uśmiechały się zmagania z błotem na leśnych ścieżkach.. Od godz. 10.30 zaczęło wypogadzać się. Postanowiliśmy przeczekać i wybadać kierunek zmian pogodowych w ciągu najbliższej godziny.
Ponieważ było coraz słoneczniej o g.12.00 wyruszyliśmy na wycieczkę. Najsensowniejszą trasą po tak intensywnych opadach wydawały się ścieżki rowerowe.
Wyruszyliśmy z Gdyni Redłowo na wysokości przystanku SKM. Początkowy odcinek pokonaliśmy wzdłuż głównej drogi, w Sopocie wbiliśmy się na ścieżkę rowerową. Ruch był mały, więc jechało się bardzo komfortowo.
Ścieżka skończyła się w Nowym Porcie przy Urzędzie Celnym. Objeżdżając ogrodzony teren dookoła dotarliśmy do Latarni Morskiej. Nieco dalej odwiedziliśmy będący w budowie stadion PGE ARENA Gdańsk.
Na powrót do Gdyni wybraliśmy na przemian przeplatające się chodniki i ścieżki rowerowe wzdłuż głównej drogi przecinającej Trójmiasto.
Wycieczka krótka ale cel osiągnięty - rozprostować nieco stare kości :-P.

Odwiedzone obiekty:

1. Historyczna Latarnia Morska w Gdańsku

źródło: www.trojmiasto.pl
Zbudowana w latach 1893-94, mierzy 27 metrów wysokości. Od początku służyła potrójnemu celowi: jako latarnia morska, wieża pilotów portowych i baza słynnej Kuli Czasu, której podniesienie i spadek w każde południe pozwalało kapitanom statków stojących na redzie portu na precyzyjne nastawianie chronometrów okrętowych, niezbędne dla dokładnej nawigacji.
Latarnia Morska w Gdańsku przeszła do historii światowej, gdy 01.09.1939r. o godz. 4:45 rano (dwie minuty przed pancernikiem "Schleswig-Holstein") strzałami z niej w kierunku polskiego Westerplatte Niemcy rozpoczęły II Wojnę Światową.
Obecnie Kula Czasu opada 5x dziennie o godz. 10, 12, 14, 16 i 18. Ma średnicę 1,7m i waży 70kg. Latarnia dostępna jest dla zwiedzających odpłatnie.
www:
http://latarnia.gda.pl/pl/index.php
http://www.trojmiasto.pl/1
http://www.trojmiasto.pl/2
http://www.trojmiasto.pl/3

2. PGE Arena Gdańsk

źródło: www.bieg2012.pl
Kraj: Polska
Miasto: Gdańsk
Klub: KS Lechia Gdańsk
Pojemność: 44 000 widzów
Wymiary: 236 x 203 x 45 metrów
Powierzchnia działki: 33,9 ha
Powierzchnia użytkowa: 36 600 m2
Projekt: RKW Rhode Kellermann Wawrowsky
Czas budowy: 2008 - 2010
Koszt: 645 mln zł
W ramach rozgrywek mistrzostw europy w roku 2012 odbędą się tu 3 mecze grupowe i 1 mecz ćwierćfinałowy
www:
http://pgearenagdansk.pl/
http://bieg2012.pl

Będąc w tamtych rejonach warto zapuścić się nieco dalej i odwiedzić Twierdzę Wisłoujście oraz Westerplatte. (-link do relacji z takiego wypadu z 2009r.-)

Pokonany dystans: 42km
Linki: - mapa - galeria -

Light ścieżkami rowerowymi na PGE Arena Gdańsk at EveryTrail
EveryTrail - Find the best hikes in California and beyond

środa, 1 września 2010

Skocznia narciarska, której już nie ma, czyli liczenie szprych na Szlaku Wzgórz Szymbarskich

Dolina Radości jest jednym z najbardziej urokliwych miejsc Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. To właśnie tutaj w 1932 roku wybudowano największą na Pomorzu skocznię narciarską, z rozbiegiem o długości 10 metrów. Jeszcze w latach 50-tych odbywały się na niej zawody sportowe, lecz dzisiaj po drewnianej konstrukcji pozostały jedynie  wspomnienia i stare fotografie.
Gdy po raz pierwszy przeczytałem o starej skoczni oliwskiej sądziłem, iż na dalekiej północy jednak można się poczuć jak na dalekim południu. Gdańsk to wprawdzie nie Zakopane, a i Małysza fruwającego po trójmiejskim niebie daremnie wypatrywać, ale, pomyślałem z dumą, Wybrzeże to morza szum, ptaków śpiew i… na nartach latają. Słowem, cała Polska w jednym miejscu. Rozczarowanie przyszło jednak szybko - skocznia, owszem była, ale dawno temu...
Do Doliny Radości dostać się można m. in. czarnym Szlakiem Wzgórz Szymbarskich. Rozpoczynamy więc z kolegą Szuszonem naszą wyprawę w Sopocie, w niedzielne popołudnie, po niedzielnym obiedzie i weekendowym lenistwie, bez kasków, bez błotników, zadowoleni z siebie, a jakże...
Podjazd na Łysą Górę to tylko rozgrzewka przed tym co nastąpić musi. W lesie czekają na nas bowiem strome serpentyny i niebezpieczne dla szprych i przerzutkowych wózków zjazdy. W pewnych miejscach widać, jakie spustoszenie czyni silny wiatr - zawalone drzewami drogi, wszechobecne gałęzie owijające się wokół kół i wypełnione błotem koleiny po paru minutach pedałowania już nas nie dziwią. Strome i śliskie podjazdy to dla nas znak, że rower wrzucamy na plecy i heja ! Dalej w górę na piechotę. Uroku wyprawie dodaje siarczysty deszcz, który wali na nas niemiłosiernie w rejonie tzw. Wzniesienia Marii. Cóż, nikt z nas nie spodziewał się takiego obrotu sprawy (przy tym niedzielnym obiadku), no, ale jak już cisnąć, to na całego. Błoto na twarzy podobno pomaga na cerę.
Nimbostratusy w końcu znikają za horyzontem, a my docieramy na wzgórze, zaraz przed stromym zjazdem do Doliny Radości. Naszym oczom ukazuje się parujący las - widok naprawdę niesamowity, który uświadamia mi, że warto było tu się wczołgać na dwóch kołach. Jak wynika z mapy niedaleko powinna znajdować się stara skocznia - szukam więc, już bez roweru, w gęstwinie jej śladów. Szuszon, przemoczony, czeka cierpliwie na dole, a ja błądzę, błądzę i nic - pod stopami tylko stroma góra, dookoła - młode drzewka. Wyraźnie zawiedziony wracam z powrotem i odjeżdżamy. Odbyta parę chwil później rozmowa z panem działkowiczem, tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że po obiekcie nic już nie zostało, choć jeszcze w latach 80-tych znajdowały się na wzniesieniu drewniane elementy skoczni.
Szkoda, że nikt nie zadbał o ochronę tej zabytkowej konstrukcji sportowej - byłaby to jedna z najciekawszych, bo nietypowych atrakcji turystycznych naszego regionu. Z kolei budowa skoczni narciarskiej, ale już w nowoczesnej formie (a takie pomysły się pojawiły), może okazać się szkodliwa dla ekosystemu Doliny Radości i słusznie, że władze TPK nie chcą na nią wyrazić zgody.
Co do czarnego Szlaku Wzgórz Szymbarskich to należy stwierdzić, iż tylko wyostrzyliśmy sobie na niego apetyt. Nota bene początki trasy winny nosić nazwę "Wzgórz Trójmiejskich", bo zanim się do Szymbarka dojedzie to łydy dwukrotnie zwiększają swoją objętość. Przebycie niewielkiego odcinka (raptem 12 km ze 121) do Oliwy było trudne, gdyż aura i nadmorskie wicherki znacznie skomplikowały sprawę. No ale cóż mogę teraz napisać... Przecież o to chodziło! W końcu nie należymy do osób, które po niedzielnym obiedzie lubią poleniuchować.

Galeria