niedziela, 3 czerwca 2012

Nad jezioro Kamień



Trasa naszej wycieczki wiodła przez bardzo urozmaicone tereny wokół trójmiasta gdzie czekały na nas niesamowite zjazdy jak i mniej przyjemne podjazdy. Nie zabrakło także cienistych krętych duktów oraz rozległych malowniczych przestrzeni.
Tym razem naszym celem i główną atrakcją wypadu miało być jezioro Kamień. Do pokonania mieliśmy ok. 50 km. Technicznie wyprawa nie wydawała się trudna, ale dystans mógł budzić respekt u osób z niską formą.

Ruszyliśmy więc w 5 osób z pod straży pożarnej na ul. Armii Krajowej w Sopocie.
Z niej skierowaliśmy się w górę ul. Mikołaja Reja. Sam podjazd był długi, ale nie przysporzył nam większych problemów. Wiedzieliśmy też, że dalej będzie już tylko łatwiej.
Po przekroczeniu obwodnicy na wysokości CH Osowa skierowaliśmy się w kierunku jeziora Tuchomskiego opuszczając tym samym tereny zabudowane. Droga nad jezioro prowadziła wśród rozległych pól. Okolica była naprawdę piękna, wiec warto było się zatrzymać w celu zrobienia kilku zdjęć.  Tutaj tez zrobiliśmy nasz pierwszy dłuższy postój po tym jak Agnieszka w przednim kole złapała gumę.  Naprawa potrwała na tyle długo, że można było coś przekąsić(jak ktoś miał). Oczywiście wszyscy wspieraliśmy duchowo Agnieszkę gdyż sama postanowiła załatać dętkę. Po mniej więcej 30 min niestrudzeni pogromcy szos ruszyli w dalszą drogę.

Dalsza część drogi aż do wsi Ważno minęła bez większych komplikacji. Po drodze oczywiście nie mogło zabraknąć tak charakterystycznego dla naszych wypadów przejazdu przez czyjeś pole (tym razem w akompaniamencie muczących krów). Na szczęście właściciela nie było w okolicy.  
W wsi Ważno zrobiliśmy postój w przydrożnym sklepie U Władka. Była to miej więcej 1/3 całego dystansu naszej drogi. Po krótkiej przerwie ruszyliśmy w kierunku wsi Kowalewo. Dystans pomiędzy obiema wsiami był dość długi, ale prowadził wygodnymi asfaltowymi drogami. Po dojechaniu do wsi Kowalewo prawie cała grupa (oprócz Darka, który dzielnie pedałował na czele peletonu) odbiła do sklepu. Darek w tym czasie mknął dalej(połykał kolejne kilometry) nie zauważając, że jedzie sam. Wołaliśmy za nim, nawet chciałem go gonić, ale dopiero telefon go zatrzymał gdzieś daleko przed nami.
Kiedy go dogoniliśmy po przejechaniu ok. 1-2 km, cała ekipa dzielnych trójmiejskich podróżników ruszyła w ostatnia część drogi nad jezioro Kamień.
Nad samo jezioro zajechaliśmy o godzinie 16.00. Wtedy też zdaliśmy sobie sprawę, że nasza krótka wycieczka zamieniła się w całodniową wyprawę i ewentualne plany na wieczór są już nie aktualne. Pogoda podczas całego dnia dopisywała, więc można było odpocząć i zrelaksować się nad brzegiem jeziora (chętnych na pływanie nie było). Otrzymaliśmy też propozycje kawy i ciasta od przyjezdnych tam turystów, ale odmówiliśmy.

Droga powrotna była zróżnicowana. Poruszaliśmy się zarówno gładkimi asfaltowymi szosami jak i wąskimi leśnymi ścieżkami. Po drodze nie zabrakło też kilku podjazdów, które na szczęście nie były aż tak wyczerpujące. Wypad zakończyliśmy w centrum Witomina. Tam też pożegnałem się z wszystkimi i odbiłem w sowim kierunku.