Nieco później dane mi było zrozumieć dlaczego Iwan miał przerażoną minę a moi kolejni rozmówcy zdecydowanie bardziej od roweru polecali lot w kosmos balonem. W Hurghadzie (całym Egipcie ?) nie funkcjonuje pojęcie kultury na drodze, ba, jakichkolwiek zasad w ruchu ulicznym! Tam samochody nie mają w nocy zapalonych świateł a zielone jest czerwone i na odwrót. Są za to dźwięczące w uszach wszechobecne klaksony i, zdecydowanie rzadziej, piski hamulców. Dróg rowerowych – brak, chodniki nie służą do chodzenia, a ulica to dżungla.
Drugą przyczyną braku rowerowego szaleństwa jest klimat. W ciągu dnia nie sposób wytrzymać na palącym słońcu stojąc, a co dopiero pedałując. Znośniej robi się wieczorem, ale wtedy ulice zapełniają się ludźmi i miasto tętni życiem, co skądinąd jest przyjemne, ale nie dla rowerzysty.

Lecz uwaga, jesteśmy w popularnym kurorcie - rządzi tu zatem zasada, iż klienta trzeba zdobyć za wszelką cenę. W związku z tym pomysłowi egipscy handlarze wymyślili inne zastosowanie dla dwóch kółek (patrz zdjęcie po lewej – reklama jednej z aptek).
Smutna to więc konstatacja dla zapalonego rowerzysty takiego jak ja – nadmorski Egipt to miejsce zjawiskowe i chciałoby się ze wszech sił zobaczyć je z siodełka rowerowego, czując na facjacie ciepły chamsin…
Tylko samobójca pcha się do jazdy na rowerze w Egipcie ;D
OdpowiedzUsuń..chyba, że w ochraniaczach ;-)
OdpowiedzUsuńAha!
OdpowiedzUsuńA'la ludek Michelin ;P
http://tinyurl.com/y8fyj6p
piszesz ze 'okolice popularnej Hurghady'... w jakiej dokladnie miejscowosci znajduja sie te sklepy rowerowe?
OdpowiedzUsuń