Naszym celem był dojazd do nadmorskiej Białogóry-pociągiem do Wejherowa skoro świt, później wytyczoną trasą leśną, trochę szosy przy końcu. Harcerzem się było a i na lekcjach geografii nie spałem tylko słuchałem pani jak trzeba. Na nic to - lata robią swoje i rozpieszczony przez GPS-y wszelakie zwyczajnie pogubiłem się w poprawnym odczytaniu mapy. Tak więc część trasy wiodła przez leśne drogi (szlakiem Puszczy Darżlubskiej), ale gros pokonaliśmy szosą, by później znów wjechać w knieje mijając jeziora i obserwując przy tym poranne życie saren i zająców (szlak Grot Mechowskich). W okolicach Żarnowca przejechaliśmy się górską premią Tour de Pologne (tym razem w dół), mijając następnie betonowe sześciany i dom starców położony prawie nad samym jeziorem (nota bene tam dokonać żywota to jest coś - piękny widok, a w wodzie stoi nawet zwykła zjeżdżalnia).
W efekcie, zgodnie z planem objechaliśmy akwen z prawej i szosą, w dość jednostajny sposób dotarliśmy do Wierzchucina. W samej Białogórze doświadczyliśmy orzeźwiającej kąpieli bałtyckiej, pysznych dań mięsnych prosto z grilla, wyśmienitych sałatek i, a jakże, miłego towarzystwa ! Niedosyt spowodowany zbyt krótką jazdą rowerem (!) minął nam po grze w siatę w oślepiającym słońcu. Ok. 17 zwinęliśmy manele i ruszyliśmy w drogę powrotną. Ta wiodła tym razem tylko szosą, z lewej strony jeziora Żarnowieckiego przez miejscowości: Wierzchucino, Brzyno, Nadole, Czymanowo, Rybno, Bolszewo i Wejherowo. Poczciwa eskaemka dowiozła nas szczęśliwie do Gdyni ok. 19.50. Podczas wypadu odwiedziliśmy dwa stare cmentarze-przeczytacie o nich na podstronie poświęconej nekropoliom. Tego dnia dopisała pogoda plażowa, lecz my wybraliśmy się na rower. Męczarni nie było-jest za to opalenizna, dużo jodu w płucach i wiatru we włosach.
Z ciekawostek dodam, iż w drodze powrotnej natknęliśmy się na Odblaskowego Anioła ze Szczecina, który wyposażył nas w świecidła i dopilnował, by zostały poprawnie naniesione na rower. Pod tym pseudonimem kryje się 25-letni szczecinianin Maciej Stawinoga, który od styczna 2009 podróżuje po Polsce na dwóch kółkach i napotkanym rowerzystom rozdaje opaski odblaskowe. Powyższe działanie spowodowane jest śmiercią dziecka potrąconego przez samochód, której Maciek był niegdyś świadkiem. Obyś wytrwał Bracie w swojej szlachetnej misji ! Pozdro od GP!
Z ciekawostek dodam, iż w drodze powrotnej natknęliśmy się na Odblaskowego Anioła ze Szczecina, który wyposażył nas w świecidła i dopilnował, by zostały poprawnie naniesione na rower. Pod tym pseudonimem kryje się 25-letni szczecinianin Maciej Stawinoga, który od styczna 2009 podróżuje po Polsce na dwóch kółkach i napotkanym rowerzystom rozdaje opaski odblaskowe. Powyższe działanie spowodowane jest śmiercią dziecka potrąconego przez samochód, której Maciek był niegdyś świadkiem. Obyś wytrwał Bracie w swojej szlachetnej misji ! Pozdro od GP!
No, tym razem ja wybrałem wygodniejszy środek transportu.. pospałem, zjadłem śniadanko.. i jeszcze Was dogoniłem.. :-) no, ale jak Was mijałem za Wierzchucinem jakoś tego "niedosytu spowodowanego zbyt krótką jazdą rowerową" w oczach nie widziałem.. no i fakt, jak prosiliście, żeby Was na pakę wziąć też coś nie pasuje do tej Waszej wersji.. hehehehe :-P
OdpowiedzUsuńPanie, na pakę byśmy nie weszli, bo tam siano było i ziemniaki a i koń na zmęczonego wyglądał!
OdpowiedzUsuńNależałoby jeszcze dodać, że dogoniłeś nas samochodem przed samą Białogórą (tak cisnęliśmy rowerami). Nawet jakiegoś zawodowca na kolarzówce w koszulce obszytej od dołu do góry logami wyprzedziliśmy.
OdpowiedzUsuń