niedziela, 25 lipca 2010

Groty zdobyte !

Szlak Grot Mechowskich to szlak inny niż wszystkie. I mam tutaj na myśli nie tyle jego ukształtowanie w terenie, a okoliczności i atrakcje jakie miały miejsce w czasie tego naszego niedzielnego pedałowania. Po pierwsze oczywiście (a jakże!), Ripper Krzysiek miał dzisiaj imieniny, o czym dowiedzieliśmy się podsłuchując pewną rozmowę telefoniczną - Najlepszego Bracie: Umięśnionych Łyd! Po drugie.... ale doceńmy chronologię.

Wiśnie, seks i polna mysz

Pogoda nas dzisiaj sponiewierała - od rana mżyło i wiało, a patrząc w niebo nie wiadomo było za bardzo, co jeszcze może się zdarzyć. Z tego względu przełożyliśmy wyjazd o godzinę i po 11.00 ruszyliśmy dobrze znaną nam trasą przez pola i łąki do Mrzezina (ze względu na roboty drogowe doceniliśmy urok jednośladu (który to już raz ?)). Stamtąd do Rzucewa i koło zamku, wprost na molo na drugie śniadanko (dla Darka pierwsze (!Panie !)).
Do Pucka dotarliśmy brzegiem morza, mijając niebezpieczne skarpy i urwiska oraz pola pszenicy, doświadczając pięknych widoków i smaku dzikich słodkich malin (po drodze nagraliśmy parę wygibasów z serii "Z rowerem pod pachą" - już wkrótce na blogu). Czarny szlak Grot Mechowskich zaczął się kawałek za Puckiem. Sama trasa, płaska, wiodła wśród pól, ścieżkami zarośniętymi wysoką trawą, gdzieniegdzie przechodzącymi w wąwozy (krajobraz stanowiły wiatraki, pracujące tego dnia dość intensywnie). I tu nasz solenizant odnalazł zwierzę: ryjówkę, którą wsadził do torby podsiodłowej, by się kolegom pochwalić. Owo zwierzę, wystraszone i dziwne takie jakieś udawało nieboszczyka, tzn. polnego mysiego truposza (nawet po wypuszczeniu) i gilgotane kilkakrotnie przeze mnie się nie ruszało, choć oczywiście żyło. Ruszyliśmy dalej by za chwilę się znowu zrobić sobie przerwę - tym razem w okolicach Połczyna. Otóż w tym miejscu na Ziemi niemiłosiernie gębę wykrzywiają smakowite wisienki, których postanowiliśmy zakosztować, łypiąc co chwilę okiem, na dom gospodarza...
Dalej było już tylko weselej - paręset metrów za zabudowaniami, na polu dojrzeliśmy merca. Z każdym metrem czułem co się święci, choć autko stało spokojnie (może resory już nie te...). Tak czy inaczej uprawianie miłości wśród bujnej trawy, w kultowym niemieckim samochodzie ma zapewne swoje plusy, ale jak ktoś stawia furę na samym środku drogi, w dodatku na szlaku rowerowym, powinien spodziewać się przypadkowej widowni. Cóż, pożądanie i namiętność tępią wszelkie zmysły....

Groty

Ta niewątpliwa, jak na północą Polskę, atrakcja turystyczna znajduje się w miejscowości Mechowo i zajmuje niewielki obszar pod biegnącą przez gminę szosą. Groty można zwiedzić poruszając się "na kuckach" za jedyne 2 zł,co w porównaniu z odniesionymi wrażeniami jest śmiesznie niską ceną. Tam naprawdę przez chwilę można się poczuć jak w tatrzańskiej jaskini, gdzie krajobraz stanowią skalne kolumny i słupy a woda ze stalaktytów kapie na nos.
Jaskinie w Mechowie odkrył przez przypadek mierniczy Heue, podczas prac geologicznych w 1818 roku. Niespełna 100 lat później władze pruskie uznały je za pomnik natury, a w 1948 dokonano zabezpieczenia całego tego terenu. Zwiedzić można tylko część jaskini, pozostały jej obszar jest trudno dostępny, choć w większości widoczny. Całość liczy 61 m.

Żur, dewolaj i pierożki...


Po solidnie odrobionej lekcji geografii, czas było zaspokoić bardziej podstawowe potrzeby ludzkie (i nie chodzi mi tu o...zresztą: patrz mercedes i spółk(ow)a(nie)). Okazja nadarzyła się wkrótce po opuszczeniu Mechowa - naszym grającym marsza kiszkom ukazała się Gospoda Golonka w Darżlubiu i w menu - jej specjały. W ruch poszły noże i widelce (dewolaj i pierożki z mięsem) oraz łyżka (żurek w chlebie - specjalność zakładu). Potem była herbatka, frytki, kawa, (własna kanapka) no i pucharek lodów wyśmienity w tą "upalną" niedzielę. Aby pozbyć się zdradliwego lenistwa, które czaiło się tuż, tuż za rogiem knajpki i aby rozgrzać nieco zastygłe w bezruchu mięśnie zdrowo docisnęliśmy na drodze rowerowej do Wejherowa, asfaltem, przez pachnący las. Żeby było ciekawiej wyjechaliśmy tam, gdzie startował VII Leśny Maraton, którego byliśmy szczęśliwymi uczestnikami. Do Wejherowa śmignęliśmy jak trzy błyskawice nie bacząc na mijany fotoradar (bo i jak z taką prędkością ?).
Wyprawa bardzo udana, mimo nie do końca ładnej pogody. Ale z drugiej strony, biorąc pod uwagę otwarte przestrzenie obecne na szlaku, w przypadku upałów siedzielibyśmy pewnie teraz w domu jęcząc, obłożeni kwaśnym mlekiem. Całej zaplanowanej trasy nie udało nam się przejechać, ale to co najważniejsze zobaczyliśmy i przede wszystkim, jak zwykle, było wesoło ;).


Linki: - Mapa - Galeria -


Groty Mechowskie at EveryTrail


Plan your trips with EveryTrail iPhone Travel Guides

5 komentarzy:

  1. Trzej prawdziwi mężczyźni! ; ) świetne fotki! pozdrawiam Rippersów!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak można tak męczyć zwierzątka, wstyd chłopaki....

    OdpowiedzUsuń
  3. No w końcu jakiś ciekawy element tych opowieści, mam na myśli tego merca..

    OdpowiedzUsuń
  4. Taaa.. życie. A co do tej myszy, to biega sobie teraz wesoło po polu (z odciskiem buta GdyniaRippers buhahaha)

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzeba było kręcić i wrzucić na RedTube ;P

    OdpowiedzUsuń