Niektórym z Was tytuł tego posta może wydać się nieco wydumany i (pseudo)poetycki, ale wyprawa Szlakiem Źródła Marii w jego leśnej części przypominała podążanie za tornadem rodem z Karoliny Północnej. Szlak o długości 10,5 km, bierze swój początek w Osowej i biegnie do Wielkiego Kacka, ja zaś, ze względu na bardzo ograniczoną ilość wolnego czasu i późną porę wyprawy, zaatakowałem go właśnie od końca, tj. od ul. Chwaszczyńskiej w Gdyni. Moim celem było Jezioro Wysockie, ot taki rekonesans przed sezonem pod kątem ewentualnych letnich kąpieli. Czarny szlak Źródła Marii nazwałbym raczej nizinnym i urozmaiconym: trochę błądzenia w dzielnicach willowych, przejazd nad obwodnicą, bardzo przyjemny dla oka odcinek leśny (Końskie Łąki), stary wiadukt i pozostałości dawnej linii kolejowej, no i jeziora. W lesie bałagan jakiego moje oczy chyba jeszcze nie widziały i częste przeskakiwanie z rowerem pod pachą przez leżące pieńki, ponadto stosy liści i gałęzi pałających do moich szprych jakimś niewyobrażalnie wściekłym, ale nieodwzajemnionym uczuciem. Samo Jezioro Wysockie okazało się małym rozczarowaniem, choć może wynikało to z ograniczeń czasowych jakie miałem i braku możliwości objechania całego akwenu dookoła. Otóż zachodni brzeg jeziora usiany jest domkami letniskowym i trudno się przebić nad wodę, a gdy się to już uda, uważaj drogi turysto-rowerzysto na tony śmieci walające się pod twoimi butami !
Mnie ukazał się ten przykry widok, choć udało mi się znaleźć niewielki zielony kwadrat na strzelenie pamiątkowej foty ("życzliwy" napisałby w komentarzu: "lanserskiej, bo bez kasku").
Pozostaje nadzieja, że druga strona jeziora zapowiada się ciekawiej. Być może będzie okazja, żeby się o tym przekonać latem i, daj Boże, zażyć wtedy orzeźwiającej kąpieli.
Galeria
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz