sobota, 9 kwietnia 2011

Z wiatrem nad Jezioro Zawiad

To miała być mała rundka po lesie między Pustkami a Rumią a wyszło jak... niezwykle.  Bo zazwyczaj zdarzało nam się skracać zaplanowane wcześniej trasy a tu, spontanicznie, dołożyliśmy od siebie dodatkowe 20 kilosów i wylądowaliśmy w Bieszkowicach. Oby ta tendencja wydłużania wypraw utrzymała się w nadchodzącym sezonie. 
Zaczęliśmy w Orłowie, potem Witomino, lasem do Demptowa i na Pustki. Stamtąd wbiliśmy się w knieje i częściej w górę niż w dół, czerwonym Szlakiem Wejherowskim przez Piekiełko dobiliśmy do brzegu Jeziora Zawiad (nie ominęła nas też wizyta w kultowym bieszkowickim sklepie). Miło było ujrzeć jezioro jeszcze wolne od tłumów i oddychać wiatrem a nie węglem drzewnym. No a było tej soboty co powdychać - wiatr dął jak dziki Rex i dwa, trzy razy myślałem, że pofrunę z rowerem do Afryki (zapewne rozpaczliwie pedałując w powietrzu).  
Na szczęście dotarliśmy bezpiecznie do celu a wicher zamiast nas, rozgonił stratusy i wyszło słońce. W lesie było dosyć piaszczysto, zaś Krzysiek mógł poczuć się jak niegdyś mamut w pułapce, wpadając w głęboką koleinę przykrytą sporą warstwą liści. Powrót zrobiliśmy sobie nieco szybszy niż dojazd (ta tendencja też jest godna uwagi), także z myślą o zbliżającym się leśnym maratonie wejherowskim i przygotowywaniu się doń.
Mój rower, zbudzony z zimowego snu przeżył szok i nie miał łatwo: łańcuch przyjemnie dla ucha trzeszczał na wzniesieniach, rama przyjmowała na klatę co większe odłamki żwiru przy szybkich zjazdach a szprychy dzielnie mieliły badyle.
Choć trasa była nam znana sprzed 2 lat, miło było ponownie przetrzeć zakurzone ślady kół na szlaku. Szkoda tylko, że na kąpiele jeszcze za wcześnie...

1 komentarz:

  1. No nareszcie się panowie raczyli ruszyć i trochę pokręcić kołami ! Czekam na kolejne relacje

    OdpowiedzUsuń