wtorek, 15 czerwca 2010

Weekendowy wypad do Amsterdamu


Powinienem przeprosić za długość bloga, ale …


Afrykańską sawanną włada lew, Górami Skalistymi niedźwiedź grizzly, a w Amsterdamie króluje rower.

No właśnie. Pierwszym naszym spostrzeżeniem po przybyciu na miejsce była nieprawdopodobna ilość rowerów. To niesamowite uczucie, kiedy prosto z dworca centralnego w Amsterdamie, wchodzi się na stare miasto i do hotelu idzie między stojącymi rowerami(zdj. obok). W Amsterdamie możesz zapomnieć o swoim samochodzie. Najlepiej przemieszczać się pieszo albo rowerem. My poruszaliśmy się pieszo.

Zatrzymaliśmy się w hotelu Downtown na obrzeżach centrum miasta. Na miejsce przybyliśmy o godz. 11.00 i jak się potem okazało o 5 godzin za wcześniej(klucz wydano nam dopiero o 15.00). Długo się, więc nie zastanawialiśmy i z torbami ruszyliśmy na poszukiwanie najbliższego coffyshopu. Znaleźliśmy go przy samym hotelu. I tak właśnie zaczął się nasz pierwszy dzień pobytu w Amsterdamie. Po wytypowaniu największego eksperta z pośród naszej piątki rozsiedliśmy się wygodnie na kanapach i chłonęliśmy atmosferę miejsca. 4 godziny minęły dość szybko. Pierwsze wrażenia Bezcenne.


Amsterdam to bez wątpienia miasto rowerów

Zazwyczaj ulice wyglądały tak: pas na jeden samochód, podobnie szeroka ścieżka rowerowa i wąska ścieżka dla pieszych. Przy próbie forsowania takiej ulicy trzeba było uważać na rowerzystów, którzy pojawiali się z nikąd i wymuszali pierwszeństwo gdzie tylko mogli(co dla nas pieszych było prawdziwym utrapieniem). Dało się też widzieć, że Holendrzy w zdecydowanej większości o swoje rowery nie dbają. Wiele z nich przypiętych do uchwytu czy poręczy na moście latami rdzewieje i zajmuje miejsce.

Z drugiej strony trzeba przyznać, że Holendrzy są bardzo pomysłowi w przerabianiu swoich rowerów i tak widziałem: rowery z skrzyniami z przodu do przewożenia dzieci oraz rower na ok. 20 osób(wyglądał jak autobus, tyle, że wszyscy pasażerowie siedzieli na czteroosobowych ławach i pedałowali).


Obok przestawiam zeskanowaną (trochę dobitą) stronę mapy z cennikiem sieci wypożyczalni klasycznych rowerów holenderskich.


Ogólne wrażenia: SUPER!!! Piękne kamienice, niezliczone kanały, rowery, rowery i jeszcze raz rowery oraz niesamowity klimat.

3 komentarze:

  1. Mnie w kofiszopie nie było! W tym czasie cisnąłem pod górę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja pewnie biegałem, bo rowerek chwilowo niesprawny.. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. no, sportowego charakteru to ten wyjazd nie miał chłopaki.. ;-)

    OdpowiedzUsuń