wtorek, 8 czerwca 2010

Nierowerowa pocztówka z Egiptu

Korzystając z uroków życia, jakimi niewątpliwie są wyjazdy w ciepłe kraje (tu: Egipt) zupełnie przy okazji postanowiłem przyjrzeć się jakim zdrowiem cieszą się dwa kółka u arabskiej braci. I napiszę krótko: nie jest dobrze. Dość powiedzieć, że w miejscu, gdzie przebywałem (okolice popularnej Hurghady) właścicielem pierwszej wypożyczalni rowerów i skuterów na jaką trafiłem był Rosjanin o groźnie brzmiącym imieniu Iwan. Ów pan wydał się mocno zaskoczony moim pytaniem o koszt wynajęcia roweru. Dopiero po chwili kłopotliwego milczenia wydobył z siebie, że cena wynosi 10 dolarów za dzień. Jednak jedyny sprzęt jaki miał do zaproponowania to ten widoczny na zdjęciu po lewej. Dotarłem jeszcze do innego miejsca – przedsięwzięcia prowadzonego przez dwóch żywiołowych Arabów (Abu Ashara Market): w ofercie wynajem łodzi, motorów, skuterów i rowerów (25 funtów egipskich za godzinę, tj. ok. 15 zł). Rowery mieli także w sprzedaży, choć w podsuniętym mi pod nos katalogu figurował tylko damski składak surowej konstrukcji za 90 Euro.
Nieco później dane mi było zrozumieć dlaczego Iwan miał przerażoną minę a moi kolejni rozmówcy zdecydowanie bardziej od roweru polecali lot w kosmos balonem. W Hurghadzie (całym Egipcie ?) nie funkcjonuje pojęcie kultury na drodze, ba, jakichkolwiek zasad w ruchu ulicznym! Tam samochody nie mają w nocy zapalonych świateł a zielone jest czerwone i na odwrót. Są za to dźwięczące w uszach wszechobecne klaksony i,  zdecydowanie rzadziej, piski hamulców. Dróg rowerowych – brak, chodniki nie służą do chodzenia, a ulica to dżungla.
Drugą przyczyną braku rowerowego szaleństwa jest klimat. W ciągu dnia nie sposób wytrzymać na palącym słońcu stojąc, a co dopiero pedałując. Znośniej robi się wieczorem, ale wtedy ulice zapełniają się ludźmi i miasto tętni życiem, co skądinąd jest przyjemne, ale nie dla rowerzysty.
Lecz uwaga, jesteśmy w popularnym kurorcie -  rządzi tu zatem zasada, iż klienta trzeba zdobyć za wszelką cenę. W związku z tym pomysłowi egipscy handlarze wymyślili inne zastosowanie dla dwóch kółek (patrz zdjęcie po lewej – reklama jednej z aptek).
Smutna to więc konstatacja dla zapalonego rowerzysty takiego jak ja – nadmorski Egipt to miejsce zjawiskowe i chciałoby się ze wszech sił zobaczyć je z siodełka rowerowego, czując na facjacie ciepły chamsin…

4 komentarze:

  1. Tylko samobójca pcha się do jazdy na rowerze w Egipcie ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. ..chyba, że w ochraniaczach ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aha!
    A'la ludek Michelin ;P
    http://tinyurl.com/y8fyj6p

    OdpowiedzUsuń
  4. piszesz ze 'okolice popularnej Hurghady'... w jakiej dokladnie miejscowosci znajduja sie te sklepy rowerowe?

    OdpowiedzUsuń