Mięśnie nóg zaczynają mnie palić. Płucom brakuje powietrza.
Kurczowo trzymam się grip’ów, przerzucając jednocześnie przerzutki góra-dół. Podjazd,
redukcja przełożeń, za chwilę zjazd i szukanie twardych przełożeń. W łeb biorą
podstawowe zasady jazdy m.in. by nie zmieniać biegów w czasie, gdy bardzo mocno
naciskasz na pedały. Ja cisnę na podjeździe i wyszukuje optymalnego przełożenia.A
co tam. Twardym trzeba być, nie miękkim.
Harpagan organizowany jest dwa razy w roku. Na wiosnę i
jesień. Celem jest sprawdzenie granic wytrzymałości fizycznej i psychicznej startujących osób. Zawody są tak pomyślane, aby tylko niewielu startujących było
w stanie pokonać trasę w wyznaczonym limicie czasu. Do chwili ich rozpoczęcia
znany jest tylko punkt startu. W trakcie trwania zawodów nie można korzystać z
żadnej pomocy. Jedyne co masz to kompas i mapa, którą otrzymujesz zaraz na
starcie.
Początkowo Harpagan był imprezą dla pieszych. W 1995r dodano
po raz pierwszy konkurencje dla rowerzystów. Z czasem ilość tras zaczeła rosnąć.
My wybraliśmy trasę rowerową TR50. Zgodnie
z regulaminem, musieliśmy zaliczyć 10 pkt kontrolnych na dystansie 50 km w
maksymalnym czasie 6 godzin. Kolejność ich zaliczenia jest dowolna. Długość
trasy jest umowna i tak naprawdę mało komu udaje się ją ukończyć w założonym
dystansie.
Wybór trasy w naszym wypadku podyktowany był dwoma
czynnikami:
1.Chcieliśmy
spróbować czegoś innego. Do tej pory startowaliśmy trzy razy na trasie pieszej (TP50).
2. Byliśmy w życiowej formie po urlopie rowerowym(ale to
materiał na inną historię) a to nie mogło się zmarnować :D
PRZYGOTOWANIE
Grunt to lekkie rowery. Jedyne co wzięliśmy do butelka wody
i po dwa batony energetyczne. Żadnych zbędnych akcesoriów(plecaków, sakw). W
moim rowerze błotniki zostały zdjęte, bo zgodnie z prognozą pogody nie miało
padać.
Niezbędną rzeczą jest mapnik rowerowy. Sztywny aby mapa wielkości
kartki A4 była widoczna niezależnie od warunków pogodowych. Można zrobić go samemu.
Kamila do tego wykorzystała Deskę Klip A4, którą przytwierdziła do kierownicy.
Na godzinę przed startem zjedliśmy (przygotowaną wcześniej)
owsiankę licząc, że da nam energie na całą drogę. W końcu całość nie ma trwać
dłużej niż 6h.
Najgorzej było z ubraniem. O 8.00 rano termometr pokazywał
3°C. W ciągu dnia maksymalna temperatura nie miała przekroczyć 8 °C. Do tego
silnie wiejący wiatr i mgła. Przeszło mi wtedy przez myśl pytanie, ile osób zdecydowało
się zostać w łóżku. Przy starcie mieliśmy po trzy warstwy ubrań( ja byłem
ubrany w dwa polary).
START
Najważniejszym momentem podczas całego rajdu jest te
pierwsze kilka minut od momentu otrzymania mapy. Odpowiednie wytyczenie trasy
zaważyć może na całym jego przebiegu. Jaką strategie przyjmiesz. Czy najpierw
zaliczysz najdalsze punkty, a może zaczniesz od tych na południe od miejsca
startu. Pierwsze minuty nie przypominają typowego startu w wyścigu bo tu nikt
nie rusza po gwizdku. Wszyscy stoją lub klęczą i analizują otrzymaną mapę. Zakreślamy
flamastrem wariant dla nas najkorzystniejszy(czyli pętlę zaczynającą się na
północ od miasta) i ruszamy w drogę.
NA TRASIE
Pierwsze trzy pkt pokonujemy błyskawicznym tempem. Widok
innych zawodników tylko nas motywuje, a korzystanie z asfaltowych odcinków dróg
pozwala mocno zaoszczędzić czas(który tracimy w lesie).
Z czasem stawka się rozciągnęła. Ktoś zawsze zabłądzi, ktoś
jedzie innym tempem, albo po prostu wybiera inną drogę. Dowolność zaliczania
punktów powoduje, że często nie widać zawodników z którymi konkurujesz. Ktoś
może mieć tyle samo zaliczonych punktów co ty, ale robić je w innej kolejności.
W połowie rajdu mijaliśmy rowerzystów jadących w przeciwnym kierunku co
wyglądało komicznie jak się obserwowało co poniektórych zdziwione miny.
META
Dojazd na metę był najbardziej zaciętym fragmentem na całej
trasie. Na ostatniej prostej pojawiła się grupa rowerzystów, jadących z innego punktu.
Szybkie spojrzenia i jazda zamieniła się w sprint. Rywalizacja była do ostatniej
sekundy.
PODSUMOWANIE
Ostatecznie zajęliśmy 26 i 28 miejsce na 130 zawodników. Dystans
jaki przejechaliśmy wyniósł 62,5 km, czyli Tylko! niecałe 13 km więcej od tego
założonego przez projektanta trasy. Trasę przejechaliśmy w 4 godziny i 37 minut
i od osoby na pierwszej pozycji byliśmy gorsi tylko o 37 minut.Cała trasa dostarczyła nam dużo wrażeń.